Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabił żonę, zostawił ją w piwnicy, a dzieci wyprawił do szkoły

MO
Adam ciało Ewy zaciągnął do piwnicy, a dzieci pospiesznie wyprawił do szkoły.
Adam ciało Ewy zaciągnął do piwnicy, a dzieci pospiesznie wyprawił do szkoły. Szymon Starnawski/zdjęcie ilustracyjne
„Julka, marsz do szkoły, ty mała wariatko” - napisał Adam z komórki żony, Ewy, do córki, która martwiła się o matkę. Gdy esemesował, Ewa leżała już martwa w piwnicy. Ta zbrodnia wstrząsnęła miasteczkiem.

Miasteczko ma ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców i leży w byłym województwie toruńskim. Aby kupić tutaj dom do remontu, Adam i Ewa zaciągnęli 145 tysięcy zł kredytu hipotecznego (we frankach). Rat kredytu przy trójce dzieci nie mogli unieść. Ile tysięcy takich małżeństw żyje w innych miasteczkach?

„Oskarżony A. M. urodził się w rodzinie patologicznej. Umieszczony w domu dziecka, w wieku 5 lat został adoptowany” - tak zaczyna się sądowy opis tej sprawy.

Przeczytaj także: Tragedia w miejscowości Dęby. Starsza kobieta wpadła do szamba. Nie żyje

Czy już na starcie Adam skazany był na złe życie, tak samo jak każdy, z którym się związał? Rodzice adopcyjni dołożyli starań, by wyszedł na ludzi. Nawet gdy błądził jako dorosły, wspierali. On sam jednak nie potrafił pokierować swego losu w jasną stronę.

Ewa była jego pierwszą i jedyną miłością. Poznali się na szkolnej dyskotece, gdy ona jeszcze była uczennicą. Chodzili ze sobą już prawie dwa lata, gdy Ewa zaszła w ciążę. To był 1999 rok. Pobrali się i zamieszkali u rodziców Adama.

Julia, najstarsza z ich trójki dzieci, przyszła na świat zdrowa, ale Ewę dopadła depresja poporodowa. To wtedy powiedziała Adamowi, że tak naprawdę nigdy go nie kochała. Jak zezna potem w sądzie, te słowa z początku małżeństwa brzmieć mu będą w uszach przez cały czas. Podobnie zresztą jak wypominanie w kłótniach, że pochodzi z pijackiej rodziny i przebywał w domu dziecka.

Info z Polski - najważniejsze informacje ostatnich dni

źródło: vivi24/x-news

Już na tym etapie kłótnie między małżonkami bywały straszne, a Adam uciekał w alkohol i amfetaminę. Po wciągnięciu solidnej kreski potrafił 12 godzin urzędować w kafejce internetowej, zapominając o żonie i córce. A Ewa? Ona wtedy potrafiła ogarnąć i dziecko, i zaoczne studia.

Wyprowadzka od teściów i nowy dom miały uratować ich małżeństwo. Wybrali bliźniak w spokojnej dzielnicy miasteczka. Domy są tu podobne, życie toczy się leniwie, a sąsiedzi wiedzą o sobie prawie wszystko.

Nowy dom zamiast małżonków pogodzić, stał się ich przekleństwem. Jak dalej przebiegało życie tej rodziny? Przeczytaj na następnej stronie --->

Na dom do remontu Adam i Ewa zaciągnęli kredyt hipoteczny w wysokości 145 tysięcy zł (we frankach). To był rok 2006, na świecie była już trójka ich dzieci. Ona zaczęła pracować jako księgowa, chwalona przez szefa przedsiębiorstwa za rzetelność, sumienna. Mogła pracę zabierać do domu. On z robotą ciągle miał jakieś problemy...

Nowy dom zamiast małżonków pogodzić, stał się ich przekleństwem. Rata kredytu, przy trójce dzieci i tylko jednej pewnej pensji, okazała się pętlą u szyi.

Ewa i Adam kłócili się coraz ostrzej. Zaledwie rok po kupnie domu policja założyła rodzinie Niebieską Kartę. Od tego czasu (2007 ), jak ustaliły prokuratura i sąd, Adam znęcał się nad Ewą. Fizycznie i psychicznie. Upokarzał, wyzywał, bił.

- Kłócili się o to, że tata zaciągał długi, mama o nich nic nie widziała i w ostatnich momentach się o tym dowiadywała. Tak naprawdę to zawsze wszystko przed nią ukrywał. Jest strasznym manipulantem i kłamcą. Głównie szło o sprawy finansowe - zezna później nastoletnia Julia, dodając, że tata wyzywał mamę od „dziwek, szmat i zer”.

Przeczytaj także: 27-letni Arkadiusz W. oskarżony o zabójstwo 81-letniej nauczycielki

Przed Sądem Okręgowym w Toruniu znęcanie się Adama nad żoną potwierdzą też liczni świadkowie, w tym policjant i lekarz. Z ich relacji jasno będzie wynikać, że - szczególnie po alkoholu - mężczyzna kompletnie nad sobą nie panował i wyżywał się na Ewie. W tle prawie zawsze były pieniądze.

Adam często zmieniał pracę. Gdzie nie poszedł jednak, tam coś nie wypalało. Około 2010 roku został ajentem stacji paliw poza miasteczkiem. Tak mu ten biznes jednak „wypalił”, że musiał spłacić właścicielowi solidny debet. Ewa myślała, że oszaleje...

Nie było innego wyjścia. Latem 2012 roku Adam poleciał do Anglii. Pracę znalazł, pieniądze zarabiał. Więcej, małżonkowie zdecydowali się też na pobieranie w funtach zasiłku rodzinnego na dzieci. Miesięcznie było to ok. 1000 zł. Umowa była taka, że Adam przesyłać będzie tę kwotę plus kilka tysięcy zł więcej, z wypłaty. Ale po okresie regularnych przelewów znów nadszedł zły czas.

Ewa, „pracując zarobkowo musiała równocześnie samodzielnie prowadzić dom, pilnować wszystkich płatności i sprawować opiekę nad trójką małoletnich dzieci. Niewielkie zarobki, osiągane przez nią, powodowały, iż każdego miesiąca przed upływem terminu spłaty kolejnej raty kredytu hipotecznego z niepokojem czekała na przesłanie pieniędzy przez oskarżonego. W związku z tym wielokrotnie rozmawiając ze swoim mężem przez komunikatory internetowe lub telefonicznie prosiła go o dokonywanie przelewów w takim terminie, aby mogła na czas uregulować zobowiązania rodzinne. Oskarżony wykorzystywał tę sytuację do szantażowania żony i dręczenia jej, wiedząc, jaka jest jej sytuacja finansowa i znając jej naturę - osoby skrupulatnej, terminowej i przejmującej się terminowym regulowaniem rat wobec banku” - odnotuje później Sąd Okręgowy w Toruniu.

Koniec - zdecydowała w 2013 roku Ewa. Postanowiła, że dom trzeba sprzedać. Adam zgodził się udzielić jej pełnomocnictwa do przeprowadzenia sprzedaży pod warunkiem, że wrócą do wspólnoty majątkowej. Zgodziła się.

Info z Polski - najważniejsze informacje ostatnich dni

źródło: vivi24/x-news

W styczniu 2014 r. Adam zrezygnował w Anglii z pracy. Miał plan powrotu do kraju i zrobienia prawa jazdy. W marcu doszło do tak okropnej awantury, że znów musiała interweniować policja. Wezwała ją Julka. Wznowiono procedurę Niebieskiej Karty, a Ewa pozbyła się złudzeń. Zapowiedziała, że gdy tylko on na dobre wróci do kraju, ona wniesie o rozwód. Z urzędu wszczęto też procedurę przed sądem rodzinnym.

Adam wrócił niespodziewanie dla wszystkich 30 kwietnia 2014 roku. Z lotniska w Gdańsku przywiózł go do miasteczka autem kolega. Szybko okazało się, że Adam znów jest w tarapatach. W Wielkiej Brytanii, nie pracując przez 4 miesiące, popadł w kolejne długi. 600 funtów pożyczył od ciotki, 300 funtów od jednego kolegi, kolejne kwity od drugiego. Wierzycielom obiecał zwrot po tym, jak sprzeda w kraju auto, kupione wcześniej Ewie.

Oczywiście, ona o sprzedaży słyszeć nawet nie chciała. Gdy dowiedziała się o długach męża, „zgnoiła go jak nigdy”. Tak przekaże swej matce Adam, kilka dni przed zbrodnią.

Jak wyglądała ta straszliwa zbrodnia? O szczegółach czytaj na następnej stronie --->

Maj 2014 roku nie był pogodny. „W najbliższych dniach pogoda nie będzie nas rozpieszczać. Możemy się spodziewać opadów deszczu, burz, lokalnie z gradem” - ostrzegali meteorolodzy dzień przed zbrodnią.

Tego dnia Adam nastawił sobie budzik na godzinę 4.00. Jak zezna potem, chciał porozmawiać z żoną przed jej wyjściem do pracy. Wstał on. Wstała i ona, niczego nieświadoma. Jak co dzień szybko się ubrała i zrobiła dzieciom kanapki. Około 5.30 schodziła schodami z kuchni, na wysokich obcasach, z torebką w ręką. Przed drzwiami wyjściowymi czekał na nią Adam. W ręku miał nóż o długości 14 centymetrów.

„Między małżonkami nie doszło do żadnej rozmowy ani choćby do wymiany zdań” - ustali sąd. On złapie ją od tyłu i lewą ręką zasłoni usta, żeby nie krzyczała. Gdy będzie się szamotać, uderzy ją w głowę. Zaraz po tym odda nożem dwa ciosy w okolice klatki piersiowej. Śmiertelny okaże się ten prosto w serce.

Adam zaciągnął żonę do piwnicy. Gdy wyciągał nóż z jej piersi, zacharczała. Nie zareagował. Nóż wrzucił do pieca. Ogarnął też jej pogubione buty i torebkę. Później wyprawił całą trójkę dzieci w pośpiechu do szkoły. Najstarszej Julce sytuacja wydawała się niebezpieczna. Słyszała wcześniej krzyk matki. Na próby telefonicznego skontaktowania się z mamą zareagował Adam. Podszywając się pod zmarłą, wysłał córce SMS: „Julka, marsz do szkoły, ty mała wariatko”.

Ponieważ z Ewą nikt nie mógł się skontaktować przez kilka godzin, wezwano policję. W domu zastano pijanego Adama. Zamierzał wypić litr żołądkowej i podciąć sobie żyły w wannie. Ale zasnął.

PS Imiona zmieniono.

Winny

Sąd Okręgowy w Toruniu skazał Adama w 2016 roku na 25 lat więzienia. Wcześniej mężczyznę dokładnie przebadali biegli psychiatrzy. Uznali, że jest zdrowy psychicznie i w momencie przestępstwa był poczytalny. Sam Adam, po aresztowaniu i w trakcie śledztwa, nie przyznawał się do winy i odmawiał składania wyjaśnień. Ostatecznie ich jednak w sądzie udzielił. Do końca prezentował jednak wersję wydarzeń mówiącą o nieszczęśliwym wypadku. Według niej, Ewa miała sama nadziać się na nóż, trzymany w jego rękach. Sąd uznał, że Adam miał zamiar zabójstwa, ale nagły - impulsywny. Dzieci trafiły pod opiekę matki Ewy.

Info z Polski - najważniejsze informacje ostatnich dni

źródło: vivi24/x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zabił żonę, zostawił ją w piwnicy, a dzieci wyprawił do szkoły - Chełmża Nasze Miasto

Wróć na chelmza.naszemiasto.pl Nasze Miasto