Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa psa Fijo. Matka broni Bartosza D. "Syn tylko upadł na psa"

Małgorzata Oberlan
Dziś (05.02) kolejna odsłona procesu Bartosza D. z Chełmży, oskarżonego o skatowanie psa Fijo. Zeznania złożyła jego matka. Broniła syna, nie wierząc w jego winę i opowiadając o hejcie, jaki go spotkał.

SZCZEGÓŁY ZEZNAŃ MATKI BARTOSZA D. NA KOLEJNYCH STRONACH >>>
Dziś (05.02) kolejna odsłona procesu Bartosza D. z Chełmży, oskarżonego o skatowanie psa Fijo. Zeznania złożyła jego matka. Broniła syna, nie wierząc w jego winę i opowiadając o hejcie, jaki go spotkał. SZCZEGÓŁY ZEZNAŃ MATKI BARTOSZA D. NA KOLEJNYCH STRONACH >>>Jacek Smarz
Dziś (05.02) kolejna odsłona procesu Bartosza D. z Chełmży, oskarżonego o skatowanie psa Fijo. Zeznania złożyła jego matka. Broniła syna, nie wierząc w jego winę i opowiadając o hejcie, jaki go spotkał.

Dziś (05.02) kolejna odsłona procesu Bartosza D. z Chełmży, oskarżonego o skatowanie psa Fijo. Zeznania złożyła jego matka. Broniła syna, nie wierząc w jego winę i opowiadając o hejcie, jaki go spotkał.

30-letni Bartosz D. oskarżony jest znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Jak dowodzi Prokuratura Rejonowa Toruń Wschód, m.in. w oparciu o opinię biegłego weterynarza, 27 stycznia 2018 roku pobił szczeniaka Fijo małym, tępym narzędziem. Mogły to być: pięść, kolano, łokieć. Wskutek pobicia pies doznał przerwania rdzenia kręgowego, niedowładu kończyn i złamania żuchwy. Oskarżycielkami posiłkowymi w procesie są Fundacja dla Szczeniąt Judyta i Fundacja Mondo Cane.

Oskarżony, którego proces ruszył w grudniu 2018 roku, nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że będąc pod wpływem alkoholu tylko przewrócił się na szczeniaka. Podobnie sytuację przedstawiła najpierw w śledztwie, a dziś - przed Sądem Rejonowym w Toruniu - jego matka, pani Iwona.

52-letnia kobieta zapamiętała, że 27 stycznia 2018 roku przyjechała z Grudziądza do Chełmży na spotkanie rodzinne. Odbywało się ono w mieszkaniu jej ojca, pana Stanisława. Obecni byli na nim m.in. jej młodsza córka z mężem i dziećmi oraz żona Bartosza D. z dziećmi. On sam dotarł na spotkanie po południu, gdy wrócił z Ostaszewa (remontował tam koledze łazienkę i już tam pił alkohol).

- Rozmowa była normalna, jak to w rodzinie - relacjonowała pani Iwona. - Wieczorem Bartek z moim zięciem poszli do kolegi po czapki i kalendarze Legii Chełmża. Wrócili po godz. 20.00. Ja już około 21.00 wracałam pociągiem do Grudziądza.

Około północy do pani Iwony zadzwoniła kobieta z rodziny. "Bartek złamał psa" - powiedziała jej. Matka twierdzi, że już wtedy wydawało jej się to niemożliwe. Dlaczego? Bo Bartek to chłopak o łagodnym usposobieniu; nie przejawiał nigdy agresji ani wobec ludzi, ani wobec zwierząt. Nazajutrz pani Iwona wsiadła jednak do pociągu i przyjechała do Chełmży. To była niedziela, 28 stycznia.

- Synowa Angelika (żona Bartosza D. - przyp.red.) była roztrzęsiona i płakała. Widziałam psa. Nie był w żadnej kałuży krwi. Normalnie jadł. Owszem, ciągnął za sobą tyle łapy, nie mogąc nimi ruszać, ale był normalnym i radosnym psem. Takim, jak poprzednio - zeznawała dziś w sądzie matka.

Co działo się dalej? Bartosz D. zaczął się ukrywać. Matka przez cały czas była z nim w kontakcie telefonicznym, ale twierdzi, że nie znała miejsca pobytu syna. Syn powiedział jej, że "tylko upadł na psa, jednym kolanem". Tymczasem w internecie natychmiast zaczął się hejt wobec niego. Potem wulgaryzmy i groźby kierowane też pod adresem jego żony i dzieci.

- Namawiałam go, żeby zgłosił się na komisariat policji i wszystko wyjaśnił. Ale po tych hejtach, jakie otrzymywał, nie dziwię się, że się ukrywał. Sama nie wiem, jak ja zachowałabym się na jego miejscu - zeznawała pani Iwona.

Matka opowiedziała też w sądzie o tym, że Bartosz D. został w Chełmży trzykrotnie zaatakowany. Dwukrotnie został pobity. Raz tak dotkliwie, że trafił do szpitala w Toruniu. Drugi raz obyło się bez pomocy medycznej.

- Sama raz wzywałam policje i prosiłam, żeby go przewieźli z baru przy ul. Sienkiewicza na ulicę Szewską - relacjonowała kobieta.

Syn opowiedział jej, jak dokładnie wyglądała "wypadek". Był pijany. Przechodząc z małego pokoju do łazienki zahaczył o coś. Wtedy kolanem upadł "na kręgosłup, na sam środek psa". Potem sam się przewrócił i stracił przytomność. Gdy się ocknął, pies Fijo leżał w kałuży, ale nie krwi, tylko wymiocin. Obmył szczeniaka pod prysznicem i zaniósł na legowisko. Potem wyszedł z domu.

- Syn mówił mi, że całą aferę w Internecie rozkręciła ta Kinga z Chełmży (wolontariuszka, która pomogła m.in. w leczeniu Fijo-przyp.red.) - zeznała dziś w sądzie pani Iwona.

Jej wersja wydarzeń kłóci się z ustaleniami, które poczyniła prokuratura m.in. na podstawie opinii biegłych. Ich zdaniem obrażenia psa Fijo nie powstały wskutek upadku na niego człowieka. Zdaniem śledczych Bartosz D. pobił szczeniaka Fijo małym, tępym narzędziem. Mogły to być: pięść, kolano, łokieć.

Biegli z Olsztyna wysłuchani zostaną dziś przez sąd w ramach videokonferencji. Więcej - w środę w "Nowościach"

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chelmza.naszemiasto.pl Nasze Miasto