Patryk Jagielski: Po prostu chciałem coś stworzyć

2016-03-24 19:19:23

Patryk Jagielski to dwudziestoletni mieszkaniec Chełmży, który niedawno zaliczył debiut literacki i wydał swoją pierwszą książkę. "Tapetum lucidum" opowiada o ludziach zmagających się powojenną traumą. Każda osoba prezentuje inny pogląd na świat. Wszyscy stają na drodze dziesięcioletniego Marcela. Chłopiec poprzez rozmowy z nimi czerpie wiedzę na temat otaczającej rzeczywistości. W konsekwencji prowadzi to do niezwykłego rozwiązania, a wszystkie opowieści splatają się w jedną całość. Powieść, chociaż nie jest obszerna, niesie ze sobą głębokie przesłanie.

Skąd pomysł na napisanie minipowieści? Miałeś jakieś źródło inspiracji?
Pomysł zrodził się nagle. Było to dosyć niespodziewane i spontaniczne. Niektórzy nazwaliby to weną. Wszystko zaczęło się gdy jeszcze chodziłem do liceum we Wroniu. To co przyszło mi wtedy na myśl posłużyło jako szczątkowy plan powieści. Później, w oparciu o rady mojej polonistki, trochę go rozwinąłem. To właśnie Pani Mirosława Sędzikowska była pierwszą osobą, która dowiedziała się o moim planie. Wspierała mnie. Dzięki niej o wszystkim dowiedział się także mój wychowawca, Pan Zbigniew Izdebski. Nie inspirowałem się niczym, co niektórzy mogą uznać za błąd. Ja po prostu chciałem coś stworzyć. To był główny bodziec, który pobudzał mnie do realizacji wcześniej założonego planu.

Jak długo trwał cały proces związany z powstawaniem książki?
Trudno jest mi odpowiadać na takie pytania. Nie zapisałem daty rozpoczęcia i zakończenia pracy w kalendarzu. Jestem w stanie podać tylko przybliżony czas trwania. Cała procedura pisania zajęła mi mniej więcej trzy miesiące. Napisałem pierwszy rozdział i przekazałem go Panu Zbyszkowi. Następnie odbyłem poważną rozmowę z wychowawcą. Zachęcił mnie do dalszego pisania. Później nastąpiło zbieranie środków, monotonna korekta, przesłanie wszelkich materiałów do drukarni. Nie obyło się bez problemów, ale ostatecznie udało się. Myślę, że czas jaki upłynął od postawienia pierwszego znaku na pustej kartce do wydania gotowej książki to jakieś pół roku, może trochę więcej.

Jesteś zadowolony z efektu końcowego?
Oczywiście, że tak. Ta książka jest moim pierwszym tekstem wydanym w tylu egzemplarzach. Pomagało mi wiele osób. Każda pomoc była nieoceniona. Poza Panem Zbyszkiem i Panią Mirosławą, o których już wspomniałem, warto wyróżnić także Panią Aleksandrę Bacińską, Dominikę Blangiewicz i Natalię Przybylską. Nie zapominam także o pozostałych osobach. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję.

Co dokładnie w tłumaczeniu na język polski oznacza tytuł Twojej minipowieści? Dlaczego zdecydowałeś użyć sformułowania łacińskiego?
Tapetum lucidum oznacza błonę odblaskową. Użyłem łacińskiej nazwy, aby zaciekawić czytelnika i skłonić go do sprawdzenia znaczenia tytułu. Być może to wzmoże jego uwagę. W samym tytule ukryłem, mniej lub bardziej zręcznie, metaforę. Zostawiam ją do indywidualnej interpretacji. Mam nadzieję, że uzyskam oczekiwane przeze mnie efekty. Jest to pewnego rodzaju próba. Sprawdzam czy potrafię być zrozumiały, a to wcale nie jest takie łatwe. Dopiero się uczę. Jestem na etapie poznawania i eksperymentowania. Lubię symbolikę w literaturze. Pewnie również z tego względu zdecydowałem się na takie rozwiązanie.

Dlaczego osadziłeś czas wydarzeń w powojennej Polsce? Uważasz, że współczesne pokolenie wciąż zbyt mało wie o tamtym okresie i psychice ludzi zmagających się z powrotem do powojennej rzeczywistości?
Wojna to doskonały motyw, aby mówić o ludzkim cierpieniu. Nie chcę zostać źle zrozumiany. Książka nie zawiera drastycznych scen. Co najwyżej jedna może zostać tak odebrana. Chciałem pokazać, że wojna wpływa na życie wielu osób. Szczególnie oddziałuje na psychikę młodych ludzi. Bohaterem książki jest dziesięcioletni chłopiec, który przez sześć lat swojego życia widział tylko cierpienie. On tak naprawdę nie wie jak wygląda świat bez wojny. Odnoszę jednak wrażenie, że stan świadomości współczesnego pokolenia nie jest wcale taki zły. Nie ukrywam, że mogłoby być lepiej. Może to tylko kwestia czasu. Pojawiają się nowe projekty, które mają pomóc budować świadomość w obrębie danego tematu. Coraz więcej mówi się o odczuciach ludzi, o wpływie wojny na ich życie. Uważam, że akcje upamiętniające wydarzenia II wojny światowej, hołdujące "żołnierzy wyklętych" przynoszą oczekiwane efekty. Sam wiele się nauczyłem dzięki takiej formie edukacji. Uważam, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Marcel, główny bohater Twojej opowieści, to młody i dociekliwy chłopak. Z racji wojny i braku możliwości zdobycia wykształcenia wiedzę o świecie zdobywa poprzez rozmowy z napotkanymi ludźmi. Pokazujesz w ten sposób, że każdy człowiek skrywa w sobie historię godną uwagi. Trzeba tylko się w nią wsłuchać i na jej podstawie czerpać własne doświadczenie. Okazuje się, że los nie przez przypadek stawia konkretnych ludzi na życiowej drodze. To jest główne przesłanie tej książki? A może warto zwrócić uwagę na jakiś inny aspekt?
Uważam, że poprzez każdą rozmowę, jeśli tylko chcemy, możemy się czegoś nauczyć. Czasem jest to łatwiejsze, a innym razem trudniejsze. Twoje słowa są dla mnie dowodem na to, że książkę można zrozumieć. Właśnie takie jest mniej więcej jej przesłanie. Wydaje mi się, że sporym atutem książki może być sposób jej interpretowania. Każdy może dokonać własnej analizy. Zależy mi na tym, aby czytelnik wyciągnął indywidualne wnioski. Każdy może uznać inną postać za kluczową, ponieważ one wszystkie, w mniejszym lub większym stopniu, wnoszą coś do całości. Uważam, że uważny czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie. Podkreślam, że warto zagłębić się w znaczenie tytułu i jego sens metaforyczny. Jako wskazówkę mogę dodać, że tapetum lucidum zwiększa skuteczność widzenia w warunkach słabego oświetlenia. Dzięki niemu, potocznie mówiąc, oczy świecą w świetle odbitym. Według mnie to wprowadza dwa sposoby interpretacji. Jakie? Zostawiam to czytelnikom.

Masz zatem w sobie coś z Marcela? Z tego co mówiłeś, Twoje następne dzieło miałoby powstać na podstawie osobistych rozmów z żywymi świadkami historii. "Tapetum lucidum" ma być zapowiedzią dużo bardziej spektakularnej publikacji?
Wydaje mi się, że każdy powinien mieć coś z Marcela. Zwłaszcza młodzi ludzie powinni posiadać ciekawość świata. Ona jest w stanie popchnąć do wielkich czynów. Oczywiście nie zależy mi na tym, aby czytelnik zmieniał swoje poglądy w zależności od tego co mówią napotkane osoby. Chciałbym kiedyś wydać publikację, przypominającą wywiad z osobami, które przeżyły piekło wojny. Mam nadzieję, że powstanie coś, co będzie poczytne. Jednak czas strasznie utrudnia mi wykonanie tego zadania. Ludzi żyjących w tamtych czasach jest już niestety coraz mniej. To oczywiste, że chciałbym, aby "Tapetum lucidum" było zapowiedzią czegoś wielkiego. Jednak nie zmieniam się. Dalej będę dbał o swój rozwój. Wszystko zależy ode mnie. Jestem jeszcze młody. Nie liczę na żadne nagrody ani odznaczenia. One mają drugorzędne znaczenie. Nawet jeśli nie uda mi się dorównać największym pisarzom tego świata to i tak będę pisał, nawet dla siebie.

Czym w związku z tym jest dla Ciebie pisanie? Pasją i odskocznią od codzienności, czy może zamierzasz z nim związać swoją przyszłość?
Chciałbym osiągnąć poziom, który pozwoliłby mi żyć z pisania. Niewątpliwie to jest też moja pasja. Lubię coś tworzyć i nie oczekuję za to żadnych laurów. Według mnie literatura powinna poruszać, wzbudzać emocje i pozostawiać coś po sobie. Chciałbym tworzyć właśnie taką literaturę.

Co napisałeś przed wydaniem "Tapetum lucidum"?
Napisałem kilka opowiadań. Większość z nich jest tak głęboko schowana, że być może nawet ja już o nich nie pamiętam. Kiedyś wydałem mój tekst w liczbie dwóch egzemplarzy. Motywowała mnie chęć sprezentowania mojej własnej książki tacie. Któregoś dnia powiedział mi, że chciałby przeczytać książkę swojego syna. Jednak ze względów finansowych nie oddałem jej do korekty. Warto zaznaczyć, że pisałem ją na początku gimnazjum, także pewnie wymagałaby sporych poprawek.

Interesujesz się literaturą i historią. W swoich publikacjach dajesz wyraz znaczącej wiedzy historycznej. Mimo tego nie studiujesz na kierunku, który miałby bezpośredni związek z którąś z tych dziedzin. Dlaczego?
W mojej ocenie posiadam zaledwie rudymentarną wiedzę z historii. To fakt, w szkole nigdy nie miałem problemu z tym przedmiotem, ale na pewno znalazłoby się wiele osób posiadających większą wiedzę ode mnie. Kierunek moich studiów może nie jest ściśle związany z historią, ale zawiera jej elementy. Historia jest ciekawa, literatura także. Wybrałem bezpieczeństwo narodowe, ponieważ ten kierunek wydaje mi się ciekawy i przyszłościowy. Co prawda nie należy do najłatwiejszych. Uczęszczam na kilka przedmiotów ściśle związanych z matematyką. Mimo wszystko podoba mi się. Nie żałuję, że nie poszedłem na historię, chociaż rozważałem taką możliwość.

Rozmawiał: Karol Śliwiński

Jesteś na profilu Karol Śliwiński - stronie mieszkańca miasta Chełmża. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj