Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głos komentatora: Koko koko, Euro spoko!

Karol Śliwiński
Polskim piłkarzom należy się ogromny szacunek za wszystko, co osiągnęli we Francji
Polskim piłkarzom należy się ogromny szacunek za wszystko, co osiągnęli we Francji Karol Śliwiński
Piłka nożna nie jest i raczej nigdy nie będzie moją wielką pasją.

Ogólne zainteresowanie sportem nie pozwala jednak przejść obojętnie obok większej piłkarskiej imprezy, zwłaszcza gdy biorą w niej udział biało-czerwoni. Biorąc pod uwagę całe Euro 2016 z dumą stwierdzam, że polskim piłkarzom należy się ogromny szacunek za wszystko, co udało im się osiągnąć we Francji.

Tu na razie jest ściernisko...

Nie ukrywam, że na tzw. dużych imprezach sportowych zawsze wolałem obserwować poczynania naszych siatkarzy, czy szczypiornistów, bo po prostu było co oglądać. Tam można było cieszyć się z rywalizacji Polaków z najlepszymi i faktycznie mieć w tym wszystkim nadzieję na końcowy sukces. Wielka piłka nożna istniała... ale tylko w opowieściach starszych lub we wspomnieniach znawców tematu. Z racji na rok mojego urodzenia nie miałem okazji podziwiać słynnych "Orłów Górskiego", ale chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o ich dokonaniach. Te wszystkie historie wydawały się tym bardziej nieprawdopodobne, że moje pokolenie, odkąd pamiętam, zastało jedynie niestabilną, nie najlepiej zgraną i nie ma się co oszukiwać, słabą drużynę narodową, która nie potrafiła skutecznie walczyć nawet z bardzo przeciętnymi rywalami. Oglądanie takiej piłki po prostu męczyło i bardziej skłaniało do drwin niż do odczuwania dumy. W pewnym momencie opowieści o wielkiej polskiej piłce nożnej słuchało się jak bajki. Byli Tomaszewski, Deyna, Szarmach, Gadocha, Lubański, Lato i wielu innych, ale gdzie podziali się ich następcy? Co się stało, że nagle wszystko odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i sukcesy zamieniły się w pasmo porażek?

Fenomen

Zawsze byłem pełen podziwu dla polskich kibiców, którzy, pomimo słabych wyników, tłumnie wypełniali trybuny, gdy tylko biało-czerwoni mieli wybiec na boisko, aby zagrać kolejny mecz. Stawka i rywal nie miały większego znaczenia. Do dzisiaj uważam to za największy fenomen piłki nożnej w naszym kraju i cały czas zastanawiam się co jest tego przyczyną. Nadal nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale chyba coraz bardziej rozumiem ten fenomen i jestem w stanie go zaakceptować. Prawdziwy kibic to cierpliwy kibic. Czekanie na sukces, które czasami potrafi nieustannie się przedłużać, to domena kibicowania. Być może Polacy, nauczeni wielkiej piłki nożnej, przyzwyczajeni do sukcesów sprzed lat, nie potrafią już przejść obok niej obojętnie. W zasadzie trudno im się dziwić. Jeśli spojrzę na swoje zachowanie to odnajduję pewną analogię. Dla mnie sportem numer jeden jest żużel. Nie wyobrażam sobie nie pójść na stadion, czy nie obejrzeć zawodów w telewizji, nawet jeśli nie zawsze przełoży się to na sukces. Chodzi o sport sam w sobie, sport, który gdzieś głęboko jest zakorzeniony. A cierpliwość popłaca. Piłkarska Polska coś o tym wie.

... ale będzie San Francisco!

Euro 2016 chyba można rozpatrywać w kategoriach pewnego przełomu polskiej piłki nożnej. Tak to wygląda na gorąco, tuż po zakończeniu turnieju. Oczywiście tę dość odważną na ten moment tezę zweryfikuje czas i najbliższe mecze, eliminacje do Mistrzostw Świata 2018 oraz Mundial w Rosji, do którego, miejmy nadzieję, nasi piłkarze zakwalifikują się bez większych problemów. Nawet ja, dość przeciętny kibic piłkarski, czekałem na start turnieju we Francji z większymi niż zwykle wypiekami na twarzy. Byłem po prostu ciekawy. W końcu dobre eliminacje, awans wypracowany sumienną pracą, historyczne zwycięstwo z Niemcami powoli coś znaczyły i zaostrzały apetyty. Pikanterii dodawał fakt, że mecze towarzyskie z Holandią i Litwą, rozgrywane tuż przed Euro 2016, raczej nie przysporzyły pochlebnych opinii "Orłom Nawałki". Sam turniej rozwiał jednak wszelkie wątpliwości. Dotychczasowy czarny scenariusz - mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor poszedł w odstawkę, bo raz, że Polska wyszła z grupy, dwa, że przebrnęła 1/8 finału i zasłużenie doszła do ćwierćfinału. Tam po diabelsko trudnym boju i trzymających w napięciu do samego końca rzutach karnych Biało-czerwoni ulegli Portugalii. Szkoda... to był ten moment, który w oczach samych zawodników, jak i kibiców, wycisnął łzy żalu, bo przecież szło tak dobrze, bo przecież wciąż chciałoby się więcej. Ale z drugiej strony, trzeba na to spojrzeć tak, że Polska jest wśród ośmiu najlepszych drużyn w Europie! Przed mistrzostwami chyba każdy brałby taki wynik w ciemno. Oglądanie polskiej piłki nożnej wreszcie przestało być mordęgą, a stało się wyczekiwaną ceremonią. Owszem, zdarzały się gorsze momenty, ale to była ta gra, na którą chciało się patrzeć, po której można było być dumnym z postawy Polaków. Akcje bardziej widowiskowe niż zwykle. Więcej gry ofensywnej. Wypracowane sytuacje w polu karnym. Może nie wszystkie udało się wykorzystać, ale nie można mieć wszystkiego od razu. Do tego szczelna i żelazna defensywa, w bramce minister obrony narodowej. Rywalizacja z czołowymi drużynami w końcu nie była modlitwą o najniższy wymiar kary, a równorzędną walką dwóch godnych siebie przeciwników. Tego kogo mieliśmy pokonać - pokonaliśmy, a na tle Niemców, czy Portugalczyków na pewno się nie zbłaźniliśmy. Wręcz przeciwnie. Polska zaczęła być zauważana i traktowana z coraz większym respektem. Teraz przynajmniej rankingu awansujemy o tyle miejsc, by nie martwić się, że sukcesywnie wyprzedzają nas drużyny, z państw, które ciężko znaleźć na mapie. Idąc śladem wielkiego hitu mistrzostw sprzed czterech lat, całą sytuację można podsumować krótko - Koko koko, to Euro było naprawdę spoko!

Chociaż to już koniec, ręce same składają się do oklasków. Dziękujemy, bo z większym optymizmem spoglądamy w przyszłość. Może to jednak nie jest schyłek polskiej piłki nożnej na wysokim poziomie. Turniej dla nas, Polaków, ledwo się zakończył, ale mam wrażenie, że wielu kibiców już by chciało zacząć kolejny. Znowu cierpliwie poczekamy i za chwilę będziemy zacierać ręce od nowa. Misja "Francja" zakończona sukcesem. Vive la Pologne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chelmza.naszemiasto.pl Nasze Miasto